Południowa Hiszpania [1]
Link 09.01.2010 :: 20:47 Komentuj (2)
Wyjechaliśmy 13 grudnia wczesnym rankiem, celem była Portugalia. Zamierzaliśmy szybko przejechać Niemcy i Francję, a w Hiszpanii zwolnić tempo, by trochę ogrzać się w południowych prowincjach, zakosztować lokalnego klimatu i smakołyków, i zobaczyć, ile się da, tam, gdzie tylko da się dotrzeć, najchętniej bocznymi drogami.
Planowane wpisy:
1.Południowa Hiszpania,
2. Ronda,
3. Sewilla,
4. Tarifa, dalej na południe w Europie się nie da,
5. Jedno oko na Maroko, czyli wizyta w Tangerze,
6. Kraniec Europy, czyli Portugalia prowincjonalna,
7. Caramulo,
8. Kamienne wioski, w których stanął czas
9. Nie tylko duchem człowiek żyje, czyli kulinaria.
Zapraszam do pierwszego odcinka iberyjskiej włóczęgi.

Hiszpania wita nas ośnieżonymi Pirenejami i silnym wiatrem. Początkowo jedziemy przez Katalonię,

...a stojące przy drogach "reklamowe" metalowe byki nie pozwolą zapomnieć, że to kraj korridy. Podczas naszego pobytu w Hiszpanii trwała dyskusja o planowanym zakazie walk byków w Katalonii. Inicjatywę legislacyjną prowadzącą do zakazu poparła część sił lewicowych i dążących do ogłoszenia niepodległości
Katalonii, zaś Konserwatywna Partia Ludowa jest przeciwko zakazowi. Telewizyjne dyskusje na ten temat zdominowały wszystkie hiszpańskie serwisy informacyjne.

Cambrils położony niedaleko Tarragony
jest niewielkim, przyjemnym, choć dość nowoczesnym nadmorskim miasteczkiem, które zachowało
jeszcze wiele uroku z małej wioski rybackiej. Malowniczy port z
handlarzami ryb gwarantuje wyśmienite dania z owoców morza. Po sezonie miasteczko jest nieco wyludnione, a ceny w hotelach niższe. Nam wystarczył przedwieczorny nadmorski spacer, by nazajutrz ruszyć na zachód. Opuszczamy Katalonię, wjeżdżamy do rolniczej Walencji.

Ufortyfikowane stare miasteczko Peniscola leży u stóp zamku zbudowanego na skalistym cyplu.
Zamek templariuszy, Castell del Papa Luna stanął na fundamentach arabskiej fortecy w XIII w, później stał się rezydencją kardynała Aragonii, Pedro de Luna, który podczas schizmy zachodniej został w 1394 r. papieżem Benedyktem XIII. Mimo, ze w 1414 r. sobór w Konstancji unieważnił ten wybór, antypapież właśnie tutaj sprawował swój pontyfikat aż do śmierci w 1423 r.

Masywne mury otaczają labirynt wąskich, teraz pustych uliczek z pobielanymi domami.
W tym mieście w 1961 r. Anthony Mann nakręcił film El Cid z Sophią Loren i Charltonem Hestonem, opowieść o słynnym średniowiecznym kastylijskim rycerzu.

Niemal na każdym domu jest portret świętego patrona.

Sklepik-muzeum z pamiątkami i osobliwościami.

W Hiszpanii i w Portugalii spotykamy mnóstwo leniwych i ufnych kotów.
Walencja i Murcja, hiszpański Lewant (wschód) to obszar rozciągnięty
wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego, od zachodu ograniczony łańcuchami
górskimi. Niegdyś arabscy osadnicy założyli na tych żyznych nizinach
kwitnące plantacje, które nadal są największym sadem cytrusowym i
ogrodem warzywnym całej Hiszpanii.

Trafiliśmy właśnie na okres cytrusowych żniw. Zbiór klementynek na walenckiej prowincji. Cała okolica nimi pachnie słodko i orzeźwiająco...

...chcemy kupić trochę owoców na dalszą drogę.

Nie ma nawet mowy o kupowaniu. Dostajemy w prezencie od życzliwych plantatorów wielki kosz klementynek.

Docieramy do Andaluzji, celu naszego hiszpańskiego etapu. Jest to region bardzo rozległy, a jego krajobraz urozmaicony, od pustyń Almerii na wschodzie po mokradła Narodowego Parku Donana na zachodzie. Są tam ośnieżone szczyty Sierra Nevada i cały rok czynne plaże, a także najwspanialsze w Hiszpanii zabytki sztuki islamu. Nie brakuje malowniczych wiosek i miasteczek, rozległych sadów oliwnych, a także winnic (tutaj wokół Jerez de la Frontera powstaje sherry).

Stare, malownicze gaje oliwne.

Zamiast na równinach, gdzie łatwo można było paść ofiarą bandytów, niektórzy Andaluzyjczycy osiedlali się w ufortyfikowanych miastach i wioskach na wzgórzach. Nazywano je pueblos blancos ze względu na bielone, zgodnie z arabskim zwyczajem ściany domów (białe ściany łatwiej odbijaja palące promienie słońca). Objazd tych nadal rolniczych miasteczek pozwolił nam poznać świat pełen szacunku dla przeszłości.

Jedno z takich miasteczek u podnóża Sierra Nevada.


W "białych wsiach" uliczki niekiedy są tak wąskie, że musieliśmy składać lusterka, by przejechać. Często bywają bardzo strome, a bywa, że zmieniają się w schody - na zdjęciu Alhama de Granada.

W każdej wsi i w każdym miasteczku bujnie kwitną bugenwille.

Jedziemy na zachód, w stronę coraz wyższych gór, pogoda jest zmienna, słońce przeplata się z deszczem, a niebo ozdabiają tęcze.

Malownicza droga wije się coraz wyżej, widać białe szczyty Sierra
Nevada. Zalega mgła, temperatura spada do kilku stopni powyżej zera. Podziwiam nieznane mi do tej pory jałowce drzewiaste, dziko rosnące w Parku Naturalnym Święta Barbara ;)

Ulubione boczne, wąziutkie, nieopisane w przewodnikach drogi prowadzą na skróty, pozwalając poznać kraj, jakiego nie widzi większość turystów.

Antequera, jedno z wielu starych, "białych miast". To miasto było
ważnym punktem strategicznym, najpierw jako rzymska Anticaria, później
jako graniczna twierdza arabska, broniąca emiratu Grenady. Nad miastem
na wzgórzu stoi arabski zamek z XIII wieku, wzniesiony na miejscu
rzymskiego fortu.

Mimo, że subtelniejsze, niż w naszej części Europy, na ulicach hiszpańskich miast widzi się świąteczne dekoracje.

Jak wiele miast, miasteczek i wsi w Andaluzji, Antequera jest biała od bielonych wapnem ścian,

od których odcina się soczysta zieleń palm na licznych skwerach i placach.

Tak wyglądają andaluzyjskie podwórka, jedno z wielu typowych.

Azulejos to pokryte szkliwem ceramiczne płytki, dekorujące
andaluzyjskie elewacje i wnętrza, zarówno w najskromniejszych domach,
jak i w pałacach. Azulejos spotkamy także w Portugalii.


Od XIV w. Arabowie układali wyszukane geometryczne wzory z płytek
jednobarwnych (białych, zielonych, niebieskich i żółtych), a od XVI w.
nowe technologie pozwoliły malować pojedyncze azulejo na kilka kolorów. Prezentowane na zdjęciach pochodzą z kilku klatek schodowych w zwykłych kamienicach w mieście Antequera.

Poza azulejos
charakterystyczne są figury i obrazy świętych, umieszczane wszędzie - w
sklepach, hotelach, barach tapas, arenie korridy. Ta figurka w hotelu,
w którym spaliśmy w Velez Blanco - miasto na obrazku.

Minęliśmy Sierra Nevada i spektakularnie zmieniła się pogoda. Wokół ogromne, kilkumetrowe agawy. Roślinność staje się coraz bardziej południowa...

...a temperatura powietrza rośnie.

Garganta del Chorro. Ponad żyzną doliną Guadalhorce, za wioską El Chorro znajduje się jeden z cudów natury Andaluzji. Garganta del Chorro to ogromna rozpadlina, wcinającą się w wapienną górę na głębokość 180 m i wąskim, zaledwie 10-metrowym przesmykiem przepuszczająca wody rzeki. Nad urwiskiem bujnie krzewią się opuncje, próba skosztowania słodkiego owocu "prosto z krzaka" skończyła się wyjmowaniem drobniutkich igiełek z różnych miejsc ciała przez kilka dni.

Przez ten kamienny mostek prowadzi szlak Camino del Rey.

Mimo grudnia w górach licznie zakwitły dzikie irysy.

W Andaluzji są liczne groty, które zamieszkiwali pierwotnie ludzie. W niektórych mieszkają podobno do tej pory, nam udało się spotkać opuszczone.

W wielu miejscach towarzyszą nam kwitnące lawendy.

Niewysokie, lecz malownicze góry Sierrania de Ronda są mało zaludnione.

Mirador to miejsce widokowe. W dali jedno z licznych pueblos blancos.

Alora. Andaluzyjskie "wsie" mają zwartą zabudowę, uliczki i są malutkimi miasteczkami.

Z zaciekawieniem oglądam rośliny, które pojawiły się w Andaluzji. Co to jest?

Jakieś malutkie jakby ogóreczki...

Wszechobecna makia i wielkie, rozlegle pastwiska, gdzie swobodnie na dużej przestrzeni wędrują stada zwierząt.


Oczywiście bez krów i byków nie byłoby andaluzyjskiego pastwiska.

Spotykamy i osiołki, ten w pobliżu Gibraltaru był wyjątkowo towarzyski i przyjazny.

Pasterz ze stadem kóz.

Konie na łące najbardziej wysuniętej na południe Europy, między Gibraltarem, a Tarifą.


Łąki białe od dzikich, mocno i słodko pachnących narcyzów.

Rozmaryn, wszędzie obecny.

Makia przechodzi w półpustynię, a my powoli zbliżamy się do słynącego z pięknego położenia białego miasta, Rondy.
W kolejny odcinku zapraszam do wspólnych odwiedzin Rondy.
Ronda [Hiszpania 2]
Link 13.01.2010 :: 15:35 Komentuj (2)
Jedno z najefektowniej położonych miast w Hiszpanii, Ronda - typowe arabskie pueblo blanco, zajmuje masywną skałę przeciętą głęboką, urwistą rozpadlina, na dnie której płynie rwący strumień. Ze względu na swą niedostępność Ronda należała do ostatnich arabskich bastionów, zdobytych przez chrześcijan w 1485 r. Charakterystyczne dla Rondy są białe domy z kratami w oknach. W Rondzie jest jedna z najstarszych i najbardziej prestiżowych w Hiszpanii aren korridy.
Nam dawała się we znaki zmienna pogoda - ulewne deszcze i gwałtowne burze, które jednak przegrały w końcu ze słońcem.

Okolica Rondy.


Miasto zbudowane jest na obu brzegach wąwozu 100-metrowej głębokości.

Klasztor Santo Domingo był siedzibą miejscowych władz inkwizycji.

Wybudowanie w latach 1784-88 nad głębokim wąwozem mostu, który połączył starą i "nową" Rondę było dużym osiągnięciem technicznym.

Plaza de Toros w Rondzie, otwarta w 1785 r. jest jedną z najstarszych i najważniejszych aren korridy w Hiszpanii. .


Klasyczny miejscowy styl walki, bardziej surowy, niż w ekspresyjnej szkole sewilskiej, został ukształtowany przez
Pedra Romera (1754 -1839).

Francisco de Goya, portret Pedra Romero, który zabił ponad 6000 byków. Do tej pory w Rondzie jest czczony jak bohater narodowy, wszędzie widać jego portrety.

Miłośnicy walk byków przyjeżdżają z całego kraju dla niepowtarzalnej atmosfery Corrida Goyesca, a miliony ludzi oglądają telewizyjną transmisję widowiska.Marzeniem każdego matadora jest wystąpienie tutaj.


Przy arenie działa Muzeum Korridy z galerią obrazów Goi, imponującą wystawą broni i akcesoriów związanych z walkami byków.

Zbiór plakatów informujących o dorocznych korridach.

Stroje i akcesoria,

również kobiece.

Jeden ze słynnych matadorów z Rondy.
Wszędzie w Rondzie, jak i w innych andaluzyjskich miastach i wsiach, spotykamy azulejos.

Tak wygląda jedna z wielu klatek schodowych w starszej, średniowiecznej części miasta.


Santa Maria la Mayor. Z XIII-wiecznego meczetu stojącego w miejscu tego kościoła przetrwały minaret i mihrab.

Postać patronki kościoła jest precyzyjnie wyrzeźbiona i starannie odziana w aksamitne szaty, jak i w innych hiszpańskich kościołach.

Tak wygląda przykościelna skarbonka na datki.

A to już patronka Rondy, tym razem umieszczona niszy pod oknem w w barze tapas.

Jeden z placyków w Rondzie. W dali na plakacie postać matadora.

Deszcz moczy wszystko, a my trafiamy do sklepu z pamiątkami i miejscowymi wyrobami.

Ronda słynie z ręcznie malowanych w arabskim stylu talerzy i innej ceramiki.

A to sklepik ze starociami mniej lub bardziej antycznymi.


Sztuka nowoczesna w jednej z galeryjek...

...i baaardzo tradycyjna.

Patron domu na barwnych płytkach, nie udało się odszyfrować, kto nim jest.

W Rondzie widać dużo różowych kwiatów, zastanawiam się, czy to coś znaczy, czy tylko przypadek?

Typowa uliczka.

O świcie ruszamy z Rondy przez piękne okolice.

Spotkamy się w Tarifie, najbardziej na południe wysuniętym miejscu Europy.
[Hiszpania 3] Tarifa, dalej na południe Europy się nie da
Link 28.01.2010 :: 18:49 Komentuj (2)
Costa de la Luz pomiędzy Kadyksem, a Tarifą, to najbardziej na południe wysunięty obszar wybrzeża Hiszpanii, smagany wichrami, przeniknięty czystym, mocnym światłem, odbitym od wody - od czego pochodzi jego nazwa.

Tarifa jest najbardziej południowym geograficznie miastem kontynentalnej Europy, a przylądek Punta Tarifa (35° 58' N 5°37' W) najdalej na południe wysuniętym punktem naszego kontynentu. Z Tarify w dzień dobrze widać spalone słońcem, czerwonawe wybrzeże Maroka z górami góry Ar-Rif,, a nocą światła Tangeru. Podzwrotnikowy ciepły i suchy klimat sprzyja rolnictwu, a wysokie temperatury i na ogół bezchmurne niebo powodują, że sezon turystyczny trwa tu cały rok.

Punta Tarifa...

... wielka mapa, by nikt nie przeoczył faktu, że to kraniec Europy.

Tarifa od strony morza. Nazwa miasta pochodzi od Tarifa ben Maluka,, dowódcy, który wylądował tu podczas arabskiego podboju Hiszpanii w VIII w.
.

Na Wyspie Gołębi znajduje się latarnia morska. To miejsce oddziela wody śródziemnomorskie od atlantyckich i uznaje się je za punkt łączący kontynent europejski z afrykańskim.

Nie wiem, czy te fale są śródziemnomorskie, czy już atlantyckie.

Średniowieczna Puerta de Jerez jest jednym z najbardziej znanych i charakterystycznych zabytków miasta. Napis przypomina o tym, ze w 1292 r. Sancho IV El Bravo (Odważny) zdobył Tarifę w sojuszu z Aragonią i muzułmańską Grenadą.

Górujący nad miastem zamek Guzmán el Bueno został zbudowany w X w. przez muzułmanów, odnowiony w XVII w. Jak w wielu miejscach Andaluzji i tam widzimy napisy "Andalucia libre".

Jak wszędzie w Andaluzji, i w Tarifie bujnie kwitną bugenwille.

W 960 r. zamek został zbudowany na rozkaz kalifa Abderramán III na ruinach rzymskiego obozu wojskowego. Badania archeologiczne na zamku odkryły istnienie śladów obozu z epoki brązu, wojen punickich i początkowego okresu Cesarstwa Rzymskiego. Po zdobyciu przez chrześcijańskiego króla Sancho IV El Bravo 1294 miasta, zamek
należał do Guzmana El Bueno (Dobrego), który wolał poświęcić swego syna, niż przekazać miasto muzułmanom. Każdy okres historyczny zostawił swój ślad architektoniczny w mieście i w zamku. Jego obecny wygląd jest efektem
nakładania się stylów, a pałacowy, renesansowy charakter nadał zamkowi pierwszy markiz Tarify, Don Fadrique Enriquez de Rivera, który w 1519 r. powrócił tutaj z podróży przez Europę do Ziemi Świętej, urzeczony włoskim antykiem i renesansem.


Na promenadzie ma swój pomnik Alonso Perez de Guzman, znany jako Guzman el Bueno, legendarny bohater konkwisty, który poświęcił życie swego syna, by wyzwolić Tarifę spod muzułmańskiego panowania.

Dzisiaj Guzman el Bueno jest skazany na towarzystwo miejskich gołębi, takich samych, jak w Krakowie, czy w każdym innym europejskim mieście.

Tarifa jest wyjątkowo ukwieconym miastem. Czy ktoś wie, co to za krzew?

Na miejskich placykach Tarify, jak i w innych miastach Andaluzji, rozbrzmiewa flamenco.

Na skwerach zakwitły opuncje.

Wąskie, puste uliczki starego miasta.


Typowe podwórko z suszącym się praniem.

Typowa klatka schodowa, ozdobiona azulejos. Plastikowy Mikołaj przypomina nam, ze to koniec grudnia.


Uliczki są tak wąskie, że w samochodzie należy składać lusterka, by móc nimi przejechać bez szwanku,

...a kto nie złożył, ma urwane. Takie oberwane lusterka to częsty widok w Hiszpanii i Portugalii.

Marina.


Tarifa jest jednym ze światowych ośrodków subkultury surfingowej.Zarówno windsurfing jak i kitesurfing są tutaj uprawiane przez cały rok, czemu sprzyjają silne wiatry i ciepły klimat. Levante to wiejący ze wschodu, bardzo silny wiatr występujący najczęściej w okresie letnim nawet przez kilka tygodni, a poniente wieje z zachodu (od Atlantyku) i przynosi bardzo wysokie fale.


W Tarifie, jak wszędzie...

...chłopcy w kapturach gromadzą się na swoich naradach.

Kwitnące aloesy.


Miejska zieleń.

Widać Maroko.

Katamaran, którym popłyniemy nazajutrz do Tangeru.
Jedno oko na Maroko - Tanger
Link 07.02.2010 :: 18:32 Komentuj (2)
Wczesnym rankiem wsiedliśmy w Tarifie na katamaran do Tangeru, by zwiedzić miasto, którego początki giną w mrokach dziejów; podobno zostało założone przez Fenicjan w XV w.p.n.e. Wierzono, że gdzieś w pobliżu leżał ogród Hesperyd, w którym rosły złote jabłka Hery, ślubny dar Gai. To właśnie tam Herkules uśmiercił giganta Anteusza i z wdową Tinge spłodził dziecko o imieniu Sophax. Dzięki tej opowieści nie ma wątpliwości co do genezy pierwotnego brzmienia nazwy miasta – Tingi.

W półmilionowym Tangerze każdy, poczynając od pucybuta, usiłuje się czegoś dorobić, a ponieważ dla drobnych handlowców główną klientelą są turyści, zwłaszcza przybysze z Europy, na gości poluje prawdziwa armia naganiaczy.

Jeszcze niedawno miasto było stolicą podejrzanych interesów i rajem dla szmuglerów, specjalistów od prania brudnych pieniędzy, handlarzy walutą, przemytników broni, prostytutek i stręczycieli, którzy stanowili część ludności miejscowej i napływowej. Od czasu, gdy Tanger (Tánjah) wcielono do niepodległego Maroka, stracił wiele ze swoich atrakcji. Rząd Hassana II bardzo zaniedbywał miasto. Obecnie, obok lawinowo rozwijającego się handlu narkotykami (ze znacznym udziałem kokainowych baronów z Ameryki Południowej), wzrasta przemyt ludzi.


Spróbujemy poznać odrobinę lokalnego kolorytu tego miasta.

W porcie czekał na nas sympatyczny, jak się później okazało, przewodnik, który pokazał nam miasto. Zwiedzaliśmy je wraz z parą miłych Hiszpanów, poznanych na katamaranie.

Pakujemy się do wygodnego busika, którym zostaniemy obwiezieni po Tangerze. Przy lusterku oczywiście wersety Koranu.

Apteka.

Wielu ludzi ma wyraziste i nieprzystępne twarze.

Coca cola wszędzie obecna.

U nas już zapomniane budki telefoniczne, w Tangerze cieszą się na tyle dużym powodzeniem, ze ustawiają się do nich kolejki.

Derwisz?

Drób i króliki widujemy w wielu sklepikach.

Powrót z zakupów.

Męska dyskusja.

Elegantka i kolejka do budki telefonicznej.

Taksówki są tam niebieskie.

Jak wszędzie, poszliśmy zobaczyć na targ. Arabskie suki są głośne, mienią się kolorami, przenikają się wzajemnie zapachy produktów, a sprzedawcy ciągną nas do swoich sklepików i kramów.

:)

Plony z własnych sadów. Ceny owoców i bakalii są bardzo niskie, a produkty świeże i pachnące.

Targowe uliczki są pełne tajemniczych postaci.

"Atrakcja" dla turystów, czyli przejażdżka na wielbłądzie.

Jak wszędzie, chłopcy godzinami przesiadują przed sklepikiem, spędzając czas na swoich naradach...

... i obserwowaniu otoczenia...


... co im nie minie po latach.

Znane nam z Hiszpanii azulejos.

W Tangerze wszędzie widać mnóstwo policjantów, bacznie obserwujących otoczenie.


Wesoły sprzedawca pamiątek i różnych dziwnych rzeczy.

Ruch uliczny.

Ta dziewczynka ma uśmiech pełen ufności. Dorośli mieszkańcy Tangeru raczej nie.

Najbardziej popularny środek lokomocji...

... to motorek.

Chodzimy po suku, napawając się widokami i zapachami. Najświeższe warzywa sprzedają kobiety w słomkowych...

...przypominających abażury kapeluszach i kolorowych strojach. Są bardzo
malownicze, ale nie fotografuję ich z bliska, nie lubią tego.

Największy meczet Tangeru.

Berber.

Tanie, pachnące świeże orzechy i migdały czekają na kupców...

...podobnie owoce.

Przewodnik zachęca nas do odwiedzenia na suku sklepu z pamiątkami, którego, jak przypuszczam, właścicielem jest jego znajomy.

Wyroby są precyzyjne i ładne, zastanawiamy się, czy kupować jakieś "pamiątki".

Meczet Hassana II.

Ławeczka pod meczetem jest dobrym punktem obserwacyjnym.

Kolejny policjant bacznie nas obserwuje.

Niektóre pamiątki są jak wszędzie tandetne i po prostu brzydkie.

Uliczna rozmowa.

Sprzedaż kozich serków odbywa się wprost z liścia palmy i z chodnika.

Kolejny sklepik, do którego zaprowadził nas przewodnik. Tutaj sa rzeczywiście piękne dywany i kilimy berberyjskie...

...a właściciel intensywnie zachęca do kupowania, prezentując delikatne, miękkie wyroby.

A tu dla odmiany uliczna sprzedaż mandarynek wprost z wózka.

Sklepik z pięknym , berberyjskim srebrem. Niektóre stare wyroby są kute ręcznie, masywne i niespotykane już w naszych czasach.

Zastanawiałam się, jak wyglądało Maroko w czasach młodości tego przechodnia.
Tymczasem kończy się dzień i nasz pobyt w Tangerze. Postanawiamy wrócić do Maroka, bardziej poznać ten kraj, a tymczasem wsiadamy na katamaran, którym wrócimy do Hiszpanii.

Tanger widziany z wody.

Ostatni rzut oka na Maroko.
Sewilla, koronka z kamienia [Hiszpania 4]
Link 14.02.2010 :: 19:33 Komentuj (0)

Spędziliśmy tam trzy ciepłe, deszczowo-słoneczne, pełne wrażeń dni. Uroda tego miasta ma niewiele sobie równych.
Zespół pałacowy Real Alcazar jest największym świeckim obiektem zabytkowym w Sewilli, obecnie jest oficjalną rezydencją pary królewskiej, podczas odwiedzin miasta.

Wewnętrzny Dziedziniec Yeso (Gipsowy) pochodzi z okresu dynastii Almohadów, przypadającego na lata 1147-1237.

Najcenniejszą perłą stylu mudajar jest pałac Piotra I Kastylijskiego.Bogactwo ornamentyki, dekoracji ceramicznych i komnat sprawia, że sewilski alkazar zalicza się do najwspanialszych kompleksów pałacowych w Hiszpanii.

W zespole Real Alcazar na szczególną uwagę zasługują...

...ogrody.

Na zdjęciu Ogród ze Stawem, w którym znajduje się fontanna z brązu, wyjątkowa z uwagi na rzeźbę
przedstawiającą boga Merkurego, dzieło Diego de Pesquera,
powstałe w 1576 roku.

W Salonie Ambasadorów znajdują się najcenniejsze detale architektoniczne: drzwi z 1366 roku, kopuła z roku 1427, bogate stiuki...

...a także kafelkowe wykończenie murów.

Pałac Gotycki powstał za czasów panowania Alfonsa X. Sala Sprawiedliwości, która powstała za panowania Alfonsa XI w połowie XIV wieku, jest pierwszym przykładem stylu mudajar w tym miejscu. Stanowi ona przykład idealnego połączenia pomiędzy tym co islamskie i tym co chrześcijańskie.

Nie tylko w Real Alcazar, ale i w całej Sewilli spotykamy się z licznymi śladami stylu islamskiego.

Kamienica na jednym z sewilskich placów nie pozwala zapomnieć, ze to miasto należało do Arabów.

Azulejos wszędzie - na zdjęciu wyżej i niżej klatka schodowa w hotelu, w którym mieszkaliśmy.


W licznych sklepikach w starych dzielnicach miasta można kupić płytki ceramiczne z tradycyjnymi wzorami.

Klatka schodowa.

Tak wyglądają kamienice w Sewilli.
Poniżej:
Katedra de Santa María jest największym i jednym z najwspanialszych gotyckich kościołów na świecie. Powstała w latach 1402-1506 na miejscu meczetu z lat 1184-1196. Pozostawiony minaret, Giralda, o wys. 97 m wkomponowano w bryłę kościoła, uzupełniając o dzwonnicę. We wnętrzu zwracają uwagę kaplice – Capilla Mayor i Capilla Real, chór i grobowiec Kolumba.

Rysując w 1401 r. plany gotyckiej katedry architekt Alonso Martinez powiedział: „będzie tak ogromna, że ci, co ją zobaczą ukończoną, wezmą nas za szaleńców”.

Giralda. Ta ogromna wieża była niegdyś minaretem, by z czasem stać się dzwonnicą katedry, symbolem miasta.

Grób Krzysztofa Kolumba. Późnoromański grobowiec Krzysztofa Kolumba podtrzymują potężne postacie królów Kastylii, Aragonu, Leonu i Navarry. Na lancy króla Leonu był kiedyś owoc granatu (hiszp. granada), symbolizujący podbite przez chrześcijan muzułmańskie królestwo Granady.

Pod względem przestrzennym wyprzedza ona Bazylikę św. Piotra w Rzymie i katedrę św. Pawła w Londynie, uważane za największe świątynie chrześcijańskie w Europie.

Podstawą planów A. Martineza i następnych architektów był zbudowany w 1078 r. wielki meczet Almohadów (116 m długości i 76 szerokości), który Ferdynand III Święty po zdobyciu Sewilli w 1248 r. kazał przekształcić na kościół. Z meczetu zachowała się w całości Puerta del Perdon (Brama Przebaczenia; obecnie wyjście z katedry przy c/Alemanes), ze wspaniałym podkowiastym łukiem, prowadząca na otoczony arkadami Patio de los Naranjos (Dziedziniec Drzewek Pomarańczowych), również z czasów Almohadów, z kamienną wizygocką chrzcielnicą z VI w., używaną przez muzułmanów do rytualnych ablucji.

W 39 kaplicach w nawach bocznych rożnej wysokości znajdują się obrazy i rzeźby największych hiszpańskich artystów. Usytuowaną przy chórze, zamkniętym XVI-wieczną ozdobną kratą z kutego żelaza (dzieło Francisca de Salamanca), Główną Kaplicę zajmuje największy w świecie ołtarz (20 m wysokości, 13 m szerokości), późnogotycki, składający się z 45 figur.

Plac przed katedrą

Cyganki "polują" na turystów, wciskając im gałązki rozmarynu " na szczęscie" i proponując wróżenie.

Sewilczycy są dumni ze swojego miasta i jego niepowtarzalnych tradycji. Z godnością mówią andaluzyjskim dialektem.

Twierdzą, iż jest najpiękniejszą formą hiszpańskiego, swoim brzmieniem przypomina bowiem szorstką i jakby dziką mowę Maurów, niegdysiejszych władców tego regionu.

Sewilski orient.

Dzieci szkolne w ślicznych mundurkach wyległy na ulice, zaczynają ferie świąteczne.

Mnóstwo świętych, patronów różnych spraw spotykamy w odwiedzanych kościołach...

... i na ulicach.


W wielu miejscach widać rowery przygotowane dla chętnych. Wypina się je ze stojaka za drobną opłatą, jak u nas wóżki przed supermarketem, następnie odstawia w innym punkcie miasta, wpinając zapięcie. Widok ten budzi oczywiste refleksje.

Psy andaluzyjskie.

Podobno ten grudzień był w Andaluzji wyjątkowo zimny, temperatura oscylowała wokół +18 stopni, więc pieski spacerowały w ciepłych sweterkach.

Róg obfitości.

Kolejny święty strzeże domu.

Najciekawszą dzielnicą jest Santa Cruz - Święty Krzyż. To tutaj, wokół
maleńkiego placyku o tej właśnie nazwie, zagubić się można łatwo w
labiryncie wąskich uliczek i zaułków przypominających raczej starą
dzielnicę w Algierze niż europejskie miasto.

Santa Cruz. Tyle zostało po wielowątkowej historii tej byłej żydowskiej dzielnicy, której rozkwit przypadł na czasy muzułmańskiego panowania w Hiszpanii (XI-XII w.). Tu historia ukryta jest niemal w każdym zakątku - w antycznych domach, byłych synagogach, kościółkach i uliczkach.

A teraz rozkwita komercja i liczne sklepiki z pamiątkami i atrybutami do flamenco.

Santa Rita w Santa Cruz.

Patronka i graffiti.

Pamiątki...


i dewocjonalia. Poza licznymi knajpkami takich sklepików jest najwięcej w średniowiecznej dzielnicy.

Zawód: reporter.
Do zobaczenia w Portugalii.
Kraniec świata: Sagres i Cabo de Sao Vincente [Portugalia 1]
Link 23.02.2010 :: 16:58 Komentuj (0)
W średniowieczu wierzono, że ten dziki omiatany wiatrem przylądek na południowo-zachodnich krańcach Europy stanowi koniec świata i nazywano go O Fim do Mundo. Rzymianie nazywali go Promontorium Sacrum, czyli Świętym Cyplem. Od XV w. Przylądek św. Wincentego jest ważnym punktem dla żeglugi. Nazwa wiąże się z legendą, wg której w IV stuleciu morze wyrzuciło na brzeg ciało św. Wincentego.

Dzień się budzi - poranny widok z hotelu. Na półwyspie,by zrealizować swoje marzenie, aby "ujrzeć to, co leży za Wyspami
Kanaryjskimi i za przylądkiem Bajador... i pokusić się o rzeczy ukryte
przed ludźmi", Henryk Żeglarz zbudował twierdzę i założył stocznię oraz pierwszą Szkołę Morską, gdzie pobierali nauki tacy żeglarze, jak Vasco da Gama, Pedro Alvares Cabral, czy Ferdynand Magellan, splądrowaną w XVI w. przez brytyjskiego pirata, sir Francisa Drake'a. Z tego miejsca Portugalia zaczęła erę swych morskich ekspansji.

Kicz, ale jaki piękny. A w naturze dochodzi huk oceanicznych fal, śpiew tamtejszych kosów, zapach morza i kwiatów.

Wraz z wędrówką słońca zmniejsza się romantyzm widoku z tarasu.

Stojąc na cyplu, spoglądając na ocean i fale nietrudno sobie wyobrazić emocje średniowiecznych odkrywców. 60-metrowe klify wysunięte w głąb Atlantyku...

...budzą grozę dzisiaj, jak i wieki temu wzbudzaly lęk u żeglarzy, którzy stamtąd ruszali na podbój nieznanego wówczas świata.


Po zejściu z klifów nad wodę można dokładnie przyjrzeć się temu, co ocean wyrzuca na plażę.

Botanicy dobrze znają ustronne przylądki Cabo de Sao Vincente i Sagres ze względu na barwne i wonne kwiaty, które kwitną tu przez cały rok.

Endemiczny gatunek podobny do stokrotek.


Nie znam nazw tych roślin - ktoś pomoże?

W 1988 r. to wybrzeże zostalo przekształcone w rezerwat przyrody ze względu na wyjątkowe walory krajobrazowo-botaniczne.





Wśród bogatej flory występuje mnóstwo dzikich gatunków roślin cebulowych, lawendy, endemiczne goździki i mnóstwo innych.


Dzikie, miniaturowe nagietki pokrywają żółtymi kobiercami całą południowa Portugalię.

Wyjątkowo długie wędki.


Kolejne rośliny, którymi zachwycam się, nie znając ich nazw.

Wędkarze niekiedy ryzykując życiem kilkadziesiąt metrów nad wodą tkwią godzinami na skalnych półeczkach na skraju stromych klifów, smagani porywistymi, wiejącymi tu stale wiatrami.

Ogromne mewy pikują w dół w poszukiwaniu ryb.

Wielometrowe fale rozbijają się o klif, tworząc przez wieki jaskinie i wnęki.

Na wodach w rejonie przylądka rozegrało się wiele bitew morskich, dziś jednak prawie nic nie zakłóca spokoju tego miejsca.

Stojąca na najbardziej na zachód wysuniętym miejscu Europy latarnia morska ma zasięg 95 km, a żarówki o mocy 3 tys. watów i uchodzi za najmocniejszą na kontynencie.

Zachód słońca na końcu Europy to niezapomniany spektakl.
Nie samym duchem, czyli iberyjskie jedzenie
Link 02.03.2010 :: 09:48 Komentuj (2)
Podczas naszej zimowej włóczęgi po południowych wybrzeżach Andaluzji i Portugalii, jak zawsze i wszędzie kosztowaliśmy regionalnych specjałów. Najchętniej odwiedzaliśmy te miejsca, gdzie jadało, czy piło przy barze wielu miejscowych, a wewnątrz panował swojski klimat. Oczywiście, jak wszędzie omijaliśmy internacjonalne fast foody i wielkie hotelowe restauracje, skupiając się na knajpkach przeważnie małych, przytulnych i zacisznych, gdzie mieliśmy szansę skosztować autentycznych miejscowych potraw i poobserwować ludzi.
Andaluzja.
Wielki region, sięgający od Morza Śródziemnego po Atlantyk. Są tu wyniosłe góry, falujące wzgórza, bezkresne pola oliwne i plantacje cytrusów. Kuchnia odpowiada różnorodności krajobrazu, bazując na bogactwie ryb i skorupiaków, doskonałych gatunków mięsa i dziczyzny, dojrzałych w słońcu warzyw i owoców.

Tradycją i ulubionym zajęciem Hiszpanów i Portugalczyków jest tapeo, krążenie od jednego baru tapas (tapas = zakąska) do drugiego.
Każdy z barów tapas ma swoją specjalność.

Antequera, śniadanie w barze tapas, sałatka krabowa, "specjalność zakładu", kawa, pszenne pieczywo i...

...tortilla

Anchois i kalmary smazone w rzadkim cieście.

Ulubione iberyjskie (i nasze) zakąski to owoce morza, oliwki i przepyszne sery. Oczywiście nieodzowny jest kieliszek miejscowego wina.

Jesteśmy w Tarifie, najbardziej na południe wysuniętym miejscu Europy. Restauracja nazywa się El mesón el picoteo.
Tłumy ludzi, zabiegani kelnerzy, kucharz wygląda z kuchni i rewelacyjne owoce morza, specjalność tego miejsca.

Kelner niesie nam pescaito frito (półmisek krewetek i drobnych ryb smażonych na oliwie, doprawionych cytryną i czosnkiem)

Kelner zaraz przyniesie wino.

Krewetki i inne owoce morza kupuje się na targu rybnym lub bezpośrednio od rybaków, są świeże (żywe), o wiele tańsze, niż u nas. I całkiem inaczej smakują.


Różne wariacje na temat smażonych krewetek.

Kalmary równie pyszne. Żałujemy, ze w naszym kraju owoce morza są całkiem innego rodzaju, choć nazwy mają te same.

Oprócz owoców morza w Andaluzji króluje wołowina, a steki są usmażone bez zarzutu, zawsze po uprzedniej konsultacji.

Kolejny andaluzyjski przysmak, spróbowany pierwszy i ostatni raz w Rondzie. Rabo de Toro,
czyli kawałki byczego ogona duszonego na wolnym ogniu z warzywami, liściem laurowym i odrobiną sherry. Danie dla koneserów. Nigdy więcej! Za to sherry solo - rewelacja!



W Sewilli w cukierni najlepsze były marcepano-nugaty, turrones. Turron to klasyczny andaluzyjski przysmak na Boże Narodzenie, słodka masa, gęsto przetykana migdałami lub orzechami. Pyszna.

Tocino de Cielo, co znaczy "niebiański bekon" jest kremowym deserem z polewą z karmelu.

A to znów danie główne: pure ze szparagów z wieprzowiną.

i smażone ryby atlantyckie.

Grillowane mięso jest kruche i soczyste - szkoda, ze w naszych restauracjach rzadko można spotkać podobnie przyrządzone.

Będąc na Półwyspie Iberyjskim koniecznie trzeba zjeść rozpływaj,ące się w ustach szynki z Jabugo i Travelez, slynne w całej Hiszpanii, produkowane z czarnych świń karmionych żołędziami.

W barze tapas właściciel kroi ją dla nas specjalnym nożem.

Portugalskie “pousadas”, to prywatne zamki, pałacyki i hacjendy przekształcone w kameralne hotele o wysokim standardzie. To miejsca z dala od zgiełku zatłoczonych miejscowości - kawałek autentycznej, pełnej romantyzmu Portugalii. I posiłki w takim miejscu sa też autentyczne, przyrządzone z produktów z własnego gospodarstwa.

Wiejskie śniadanie dla dwojga.

A to już inne okoliczności, przydrożny bar. Wszędzie, w miastach i w najmniejszych wsiach w Portugalii można napić się pysznej, gęstej, aromatycznej i bardzo mocnej kawy.

Marynowane z czosnkiem oliwki to najpospolitsza portugalska przekąska.

Sardhinas assadas, czyli sardynki z grilla najlepiej smakują nad Atlantykiem.

Przypadkowo trafiliśmy w miejsce, gdzie są najlepsze steki świata :) Rodzinna restauracja O Abel
w Gimonde koło Bragancy z niezwykłym właścicielem-szefem kuchni. Będąc w tamtych okolicach koniecznie trzeba wstąpić.

Po niemal całym dniu pobytu w górskich wioskach czekamy na pachnące w całej sali steki...

Wreszcie lądują na talerzach.

Na deser lokalny ser dojrzewający z kwaskowatą konfiturą.

Popularne danie, salada mista, czyli sałata, pomidory, ogórki, cebula + rewelacyjna lokalna oliwa i ocet.

W Portugalii są świetne sery z mleka owczego, słynie z nich prowincja Alentejo. Na zdjęciu ostry nisa z marynowanymi migdałami.

W południowej Portugalii ulubionym deserem są śmietankowo-serowe babeczki, bardzo delikatne w smaku, jadane na zimno i na gorąco. Tutaj: na dobry początek dnia w hotelowej kawiarni.

A tu proste śniadanie, którym nas poczęstowano w górskiej wiosce (o kamiennych, zagubionych w górach wioskach będzie kolejny wpis): chleb z wiejską, pikantną kiełbasą i oczywiście kawa, tym razem z mlekiem.

Piwo Sagres jest znakomite, delikatne i orzeźwiające.

Nie można być w Portugalii i nie zjeść steku z tuńczyka.

A tu już Maroko: kuskus na słodko z baraniną... hm.

Pikantne, smaczne szaszłyczki jagnięce

Muzyka do obiadu.

Deser, coś niesamowicie słodkiego, tłustego i lepkiego.

Na szczęście można się orzeźwić po tym herbatą z liści mięty.
Pozdrawiam! :)
Portugalskie wioski
Link 12.03.2010 :: 19:10 Komentuj (2)
Wiele portugalskich miasteczek i wsi nosi ślady długiego panowania Maurów, często na wyżynach odwiedzaliśmy ufortyfikowane maleńkie wioski, w których zatrzymał się czas. Wiejska społeczność kraju kultywuje tradycje, do odległych wsi nie docierają jeszcze turyści.

Coraz wyżej i dalej: jeszcze są sady cytrusowe, jeszcze na zboczach tarasy winnic, ale już pojawiają się kamienne domy.

Jedziemy w deszczu przez bezludne, działające na wyobraźnię okolice.
Parque Natural de Montesinho to rezerwat na północy Portugalii, a zarazem najdziksze zakątki Europy. Region ten jest zwany Terra Fria
(Zimna Ziemia) - smagane wiatrem, niegościnne zbocza wznoszą się do
1500 m, porośnięte wrzoścami i janowcami, zamieszkałe przez wilki, orły
przednie, jelenie i dziki, a wśród nich z dala od siebie rozmieszczone
są zagubione wioski z kamienia.

Kamienne domy, łupkowe dachy, bezkresne wzgórza. Ale powoli wkrada się nowoczesność.

Rio de Onor.

Wygląd tych wsi nie zmienił się od średniowiecza. Nieliczni mieszkańcy mówią tutaj niespotykanym gdziekolwiek indziej dialektem rionores, w którym archaiczny portugalski stopił się w jedno z dawnym hiszpańskim.

Ciągle pada jednostajny deszczyk, potęgując wrażenie opuszczenia.

Wieś Montesinho.

Przyjechał obwoźny sklepik.

Uliczki są puste, wymarłe, a domy sprawiają wrażenie opuszczonych - błędne, jak się okaże.

Kamienne domy z drewnianymi balkonikami i gankami nie są zamykane przed obcymi.

W Montesinho są budowane i nowe domy, już z cegieł, nie z granitu.

Wieś jednak żyje. Nie widzieliśmy tam nikogo młodego, żadnych dzieci. Czy wszyscy wyjechali do miast?

Dachówki z miejscowego łupka.

A to już inna okolica, Aletejo - sprzedawca kasztanów.

Nadal przemieszczamy się przez Alentejo, największą portugalską prowincję: bezludne, pagórkowate okolice, gdzie spotykamy tylko ptaki, stada czarnych, półdzikich świń i niecodzienny drogowskaz.

Czarne świnie z towarzyszącymi im "małymi weterynarzami", ibisami.

W każdej wsi są kawowe bary, a przy pysznej, mocnej i aromatycznej kawie miejscowi godzinami omawiają ważne sprawy.

Kolejny niecodzienny drogowskaz.

Evoramonte, malutkie, średniowieczne warowne arabskie miasteczko z charakterystycznymi dla Alentejo wielkimi kominami.

Panowie przed barem. Jak zwykle w takich sytuacjach przypominam sobie film Felliniego Wałkonie.

Na drodze widzimy rozmaite pojazdy.

W Portugalii jest mnóstwo dużych, zadbanych kotów, spokojnie rezydują w miastach i wsiach.

Kamelie w deszczu.

Przy drodze rosną kwaskowate dzikie mandarynki i pomarańcze, zrywamy kilka.

Na bezkresnych pastwiskach wśród gajów oliwnych i dębów korkowych pasie się potężne bydło rasy mięsnej, a towarzyszą stada ibisów, które wydziobują pasożyty.

Świeżo urodzony.

Psy urzędują na dachach domów, by mieć lepszą widoczność.

Wjeżdżamy do miasteczka Monsarez, uliczki są tak wąskie, zę zaraz trzeba będzie złożyć lusterka.

Monsarez to malutkie, otoczone murem średniowieczne miasteczko, które wznosi się nad Gwadianą, przy hiszpańskiej granicy. Dzisiaj jest tu spokojnie, ale historia była burzliwa: odbite z rąk Mauró w 1167 r. przez nieustraszonego awanturnika Geraldo Sem-Pavor (Bez Trwogi) zostało przekazane w ręce templariuszy, nieustannie najeżdżane przez Hiszpanów i Portugalczyków zachowało swój dawny klimat i urodę.

Jedyna ulica miasta prowadzi do zamku.

A to już inne prowincjonalne miasteczko.

Zaprasza pousada Porto.

Najbardziej praktyczne żywopłoty nie wymagają przycinania i stanowią 100% zabezpieczenia przed niepożądanymi gośćmi, .

Podczas naszego pobytu nie tylko padały ulewne deszcze, zdarzały się także huraganowe wiatry, które wyrywały eukaliptusowe lasy.

W lesie eukaliptusowym panuje silny zapach, a uwalniające się łatwopalne olejki eteryczne powodują pożary.

Rzeka Mira u ujścia do oceanu.
Poniżej: ibis.

Rezerwat Ria Formosa w Algarve należy do najważniejszych dla ornitologów miejsc w Europie Południowej, setki tysięcy migrujących ptaków zatrzymują się tutaj, a część z nich zimuje.

Bociany w najlepsze urzędują, zastanawiamy się, czy to nasze, polskie.

Nie wiem, co to za biegacze.

Pozdrawiam oglądaczy :)
Szukanie wiosny, czyli marcowa zima [Wielkopolska]
Link 17.03.2010 :: 05:56 Komentuj (3)
Po kilku miesiącach zimy rozglądam się za wiosną.
Nie trzeba daleko szukać, wystarczy wyjść za płot.

Z rozgłośnym gęganiem krążą klucze powracających ptaków.

W cieniu jeszcze leży śnieg, ale tam, gdzie padają promienie słońca już pachnie ziemia.

Pojawiły się pierwsze kwiatki, pierwiosnki...

...i przebiśniegi.

Dzięcioły nie tylko stukają, szukając tzw. robaków, ale i bardzo szybko uderzają dziobem w suchą gałąź (nawet ponad 20 uderzeń na sekundę). Jest to tzw. bębnienie, odgłos godowy.

Dzięcioł duży.

Kowaliki mieszkają w dziuplach po dzięciołach, a otwór wejściowy zamurowują gliną, zmniejszając do swoich rozmiarów.

Cały las brzmi ptasim nawoływaniem.

Ale w głębi, na rozlewiskach jeszcze ostatnie podrygi zimy.

Pojawiają się w lodowej tafli lusterka wody.

Sikora modra w godowej szatce.

Mimo pozorów zimy, pachnie już wiosną, a w lesie widać i słychać mnóstwo życia.


Za kilka tygodni zazielenią się szuwary,

a dno lasu pokryje się pachnącymi konwaliami.

Tymczasem słońce maluje śnieg w pastelowe barwy.

Na jeszcze zamarzniętym jeziorku widać ślady zbudzonych bobrów.

Wiewiórki już całkiem rozbudzone.

Można spotkać i większych mieszkańców lasu.

Przygarbione czaple sprawiają wrażenie, jakby też czekały na ocieplenie.

Warta zalała łąki.

Przedwieczorny spokój.

Do zobaczenia wiosną :)
"Tyle razy to wszystko juz się wydarzyło"
Link 05.04.2010 :: 16:54 Komentuj (6)
"Wiosną lody ruszyły, Panowie Przysięgli."
Zakwitają pustynie, śnieg się w słońcu zwęglił,
Bóg umiera na Krzyżu, ale zmartwychwstaje,
Kurczak z pluszu wysiedział Wielkanocne Jaje,
Baran z cukru nie martwi się losu koleją,
Świtem ptaki w niebieskim zapachu szaleją...
(Jacek Kaczmarski)
W świąteczne południe można siedzieć przy stole, można też sprawdzić, co w trawie piszczy.


Bociany są już od tygodnia, patrolują okolice. Zieleni się ozimina.

Gdzie bociany, tam i żaby. Albo odwrotnie.

W ogródku słychać wielkie brzęczenie.

Co ten trzmiel ma na sobie?

A tu jeszcze więcej tego paskudztwa. Co to jest? Trzeba zasięgnąć wiedzy u najlepiej poinformowanego źródła.
Hej, hej, Panie Profesorze?
Podejrzewam jednak, że to mogą być jakieś roztocza foretyczne ( Parasitellus fucorum?) które traktują trzmiela jako autobus.Często podobne roztocza spotkać można albo na żukach gnojarzach (wiesz, takie metalicznie niebieskawe, zielonawe lub czarne), albo na chrząszczach padlinożernych (grabarzach). O, zwłaszcza na tych ostatnich to siedzi często po kilkadziesiąt takich pasażerów. Krzywdy mu nie czynią, ale wykorzystują go jako taksówkę od jednej padlinki do drugiej (lub od jednego krowiego placka do drugiego), w zależności kto akurat jest "taksówką". Tutaj trzmiel, a więc niewykluczone, że są to jakieś komensale (współmieszkańcy) trzmielich gniazd.
Dziękuję, Robercie!


Mądrzejsza o wiedzę przekazaną przez Roberta bacznie przyglądam się pszczołom i trzmielom.




W ogrodzie stwierdzam wiosnę, pora teraz wyjść za płot.

Na krzewach kruszyny, które stanowią podszycie naszego lasu pojawia się zapowiedź listków.

Wyrosły nowe, miękkie huby, pachnące smacznie i grzybowo.

Spotkaliśmy czarnego dzięcioła, ale uciekł przed portretem. zostawił tylko efekt swojej pracy.

Za chwilę zakwitną fiołki wonne.

Ściółka zryta przez niezliczone dziki.

Leśne oczka już zupełnie rozmarzły, ale jeszcze nie zazieleniło się ich otoczenie.

Pojedyncze źdźbła tataraku kontrastują z brązowym otoczeniem.

Widać świeże ślady bobrzej działalności.

Bobrze żeremia nad jeziorkiem.


Te zwalone drzewa to dzieło bobrów.

Dno lasu już jest całkiem zielone.

Na brązowawym tle coś majaczy.Sarna, dzik, czy zając? Podchodzimy bliżej i już wiemy.

Niespodzianie w lesie, w którym byliśmy wiele razy odkrywamy w gąszczu krzewów coś nowego. Zapomniany, stary ewangelicki cmentarzyk. Jak zwykle takie zaniedbane miejsca - ślady przeszłości, budzą refleksje.

Staramy się odcyfrować zatarte napisy na nagrobnych płytach.

A obok trwa wiosna.


Przechadzka po bocznej drodze.

"To jest wieczór na piosenkę" - pomyślał Włóczykij. - "Na nową piosenkę, która składać się będzie w jednej części z nadziei, w dwóch z wiosennej tęsknoty i której resztę stanowić będzie niewypowiedziany zachwyt, że mogę wędrować...
Kolorowo
Link 09.05.2010 :: 20:09 Komentuj (0)









Tu zaszła zmiana
Link 21.05.2010 :: 05:08 Komentuj (1)

Jak miło wstać, skoro świt.
Link 01.06.2010 :: 15:46 Komentuj (4)

Wstaje dzień.

Zbudziły się ryby w jeziorze. Czy one w ogóle w nocy śpią?

Zwinka przegląda się w wodzie.

Młody padalec wypełzł na zwiad.

A ropucha wylazła w sobie wiadomym celu.

W lesie masowo kwitną bodziszki...


...i konwalie majowe.

Nad wodami zażółciły się kosaćce.

Po wodzie pływa to*)...

...i owo**).

Młode gąsienice obżerają młode listki dębów.

Chrabąszcze, ja na tę porę roku przystało, majowe, pasą się, na czym mogą.

W kwiatkach urzędują jakieś osówki i inne owady...

...a promienie słońca zapowiadają ładny dzień.
____
*) łyska
**) krzyżówka
Wszystkiego dobrego w Dniu Dziecka wszystkim, którzy się poczuwają do przyjęcia tych życzeń.
W kolejnym odcinku Warta jak Amazonka.
Jeśli do gór daleko...
Link 31.07.2010 :: 09:00 Komentuj (2)







Po burzy przychodzi spokój.













Wieczór - ulubiony czas.

Pora żniw
Link 20.08.2010 :: 00:00 Komentuj (0)

Sycylia, Scopello
Link 30.09.2010 :: 00:00 Komentuj (2)
Naszą sycylijską bazą jest wieś Scopello.
Jest to mała rybacka wieś, dawniej słynąca z połowu tuńczyków, położona ok. 70 km na zachód od Palermo, nieopodal miasteczka Castellamare del Golfo, kilkadziesiąt kilometrów od starego miasta Erice i portu Trapani. Od zachodu rozciąga się rezerwat przyrodniczy Zingaro (polecam, jeśli ktoś trafi na Sycylię). Poza sezonem idealne miejsce na wakacje i bardzo dobry punkt wypadowy do zwiedzania wyspy.

Wybrzeże w Scopello.

"Nasz" dom - bajkowo położony w niemal rajskim ogrodzie.

Ogród, w którym rośnie wszystko, co tylko można sobie wyobrazić.

Bella di Notte. Czyli dziwaczek, inaczej Mirabilis jalapa - otoczenie domu, całe Scopello tonie w tych kwiatach, które pachną, jak żadne inne. Zebrałam trochę nasion - czy uda się w naszym klimacie wyhodować to słodko pachnące cudo, które kwitnie tylko po zmierzchu?

Don Vito, nasz gospodarz zbiera granaty. Da nam je na drogę i na szczęście.

Na tarasie "naszego" domu suszą się figi, pochodzące oczywiście z przydomowego ogrodu.

Brama prowadząca na główny placyk Scopello.

A oto on, placyk pełen kawiarnianych stolików.

Mieszkanka Scopello.

Wieża wartownicza, która strzegła dawniej portu rybackiego przed arabskimi okrętami.

W Scopello i okolicy rośnie mnóstwo tych dzikich, ładnych kwiatków, których nazwy nie znam.

Tonnara, czyli miejsce połowu tuńczyków - dom rybaka.


Skaliste wybrzeże, charakterystyczne dla tego rejonu wyspy.


Zatoczki, w których kryształowo czysta i ciepła woda zachęca do kąpieli.

Tradycyjne wózki-dwukółki zachowały się jeszcze w Scopello.

Malownicze wybrzeże nieopodal domu rybaka.

Kolejna zatoczka, wyżej makia i rezerwat Zingaro.

Zmierzch w Scopello, widok z tarasu "naszego" domu.


Wieczorny spacer. Scopello jest maleńkie, dwie uliczki, placyk, kościół, poczta, dwa, czy trzy sklepy i piekarnia.

Uliczka wiejska.

Wsie na Sycylii nie przypominają naszych wsi...

...nie tylko dlatego, że zamiast brzóz rosną tam opuncje.


Do widzenia, Scopello :)
Sycylia, życie potoczne.
Link 19.10.2010 :: 00:00 Komentuj (0)
Sycylijska wyprawa, wrzesień/październik 2010.
Jak zawsze interesujące są boczne drogi, małe miasteczka, a i w tych większych codzienne życie zwykłych ludzi.

Poza samochodami na sycylijskich drogach spotyka się jeźdźców na koniach


i mułach.

Drogi bywają rozmaite, także i takie.

Ulubionym zajęciem starszych ludzi są codzienne pogaduszki, narady, omawianie spraw...

...i obserwowanie przechodniów.

A często jest to po prostu wspólne siedzenie. Może coś się wydarzy?

Fiat 600 i panowie.

A to Fiat 500, ulubione autko Sycylijczyków, tutaj pomalowany w ludowe wzory.

Trinakria to pradawny symbol Sycylii. Widać ją wszędzie, także na tym autku.

Sycylijczycy są pobożni, kapliczki spotykamy niemal tak często, jak w Polsce, ale nieco odmienne, nie ma w nich świętych, tylko i wyłacznie Madonnina.

Te kapliczki to pamiątki z Etny, wykonane z lawy.

Typowy sycylijski krajobraz.

I typowe, niebogate gospodarstwo - niskie, wiekowe budynki z białego kamienia w oddaleniu od innych.

Rozległe obszary wyspy pokrywa makia.

Ogromna kopalnia marmuru niedaleko Trapani, stąd kamień powędruje po całym świecie.

Przy niemal każdym gospodarstwie pasie się osiołek.



Wewnątrz wyspy króluje rolnictwo i hodowla, wioski są oddalone od siebie, a krajobraz wygląda, jak na zdjęciu.


Owce to podstawa sycylijskiej hodowli.

Pamiątka po mafijnych rozgrywkach niedaleko Palermo.

Młody piłkarz czeka na kogoś lub coś.

Jak zawsze i wszędzie.

Pod wieczór Sycylijczycy wylegają na placyki. Spacerują, stoją, obserwują, wymieniają poglądy.
Tak codziennie od lat, a możne od wieków. Kobiet raczej nie widać.

Ojciec i syn wyciągają sieci.

Rybak prezentuje swój połów.

Saliny w okolicy Trapani.

Sól jak w starożytności uzyskuje się z wody morskiej. Saliny kolo Trapani to też rezerwat przyrody,

... udało nam się tam spotkać flamingi.

Wiatraki służą do przepompowywania wody między basenami.

Miasto portowe Sciacca.

Oczekiwanie na morskie plony i jak wszędzie - obserwowanie otoczenia.

Popularny obwoźny sklepik z zawsze świeżymi owocami i warzywami.

Zakupy - starsze Sycylijki w miasteczkach zazwyczaj ubierają się w czarne stroje.

A to już mieszkańcy Palermo.

Uczennice na przechadzce.

Ulubioną zabawą Sycylijczyków jest strzelanie do znaków drogowych. Szczególnie w górach niemal każdy jest przestrzelany.
Sycylia: miasta, miasteczka, wioski.
Link 19.11.2010 :: 00:00 Komentuj (0)
Duszę każdego kraju można podglądnąć w małych miasteczkach. Wielkie miasta, pełne szacownych zabytków są okazalsze, niekiedy ładniejsze, ale autentyczne życie znajdziemy na prowincji.

Scilla, małe miasteczko u wrót Sycylii.

Wielkie trzęsienie ziemi w 1968 r. zniszczyło wszystkie miejscowości w
Valle del Belice, w tym Gibellinę. Trzydzieści lat po tamtych
wydarzeniach powstała nowa Gibellina z wieloma dziełami sztuki
współczesnej, m.in. tzw. Stellą (Gwiazdą), dzielem Pietra Consagry,
symbolem nowego miasta.

Prizzi to miasto niegdyś starożytne, potem arabskie, z labiryntem wąskich uliczek wijących się pod sam szczyt góry Prizzi. Nas zwabiła mafijna historia rodziny Prizzich.

Patronka Prizzi.

Caltabelotta, miasteczko na skale, zamieszkane od tysiącleci. Dziś tutaj życie płynie powoli i leniwie.

Castellamare del Golfo to dawniej grecki port Segesty i Erice, a później arabska twierdza. W średniowieczu ważny ośrodek handlu i połowu tuńczyka. Na przesmyku wznosi się zamek aragoński otoczony malowniczymi średniowiecznymi uliczkami dzielnicy zwanej castri di la terra.

Zamek aragoński w pełnej krasie, widziany z Morza Tyrreńskiego.

Castellamare del Golfo z portu rybackiego.

Mimo wieczornej pory i października temperatura wciąż wysoka.

Wędrowaliśmy śladami mafijnych miasteczek: Prizzi, Corleone, Petralia Soprana, Gangi, Polizzi Generosa. Położone na wzgórzach, w górach Madonie, izolowane od reszty kraju przetrwały w stanie mało zmienionym od czasów słynnych rodzin.

Corleone.

Stare kino w Corleone.

Wąskie strome uliczki mylą nawigację i wymuszają składanie lusterek nawet w małym wypożyczonym samochodziku.

Niektóre uliczki mają ciąg pieszy pośrodku.

Erice, miasto położone na szczycie Monte San Giuliano jest związane z kultem bogini płodności Wenus Erycina.

Miasto zachowało średniowieczny charakter, ma ładne mury obronne, starannie wybrukowane ulice, stare kamienne domy. Każda z ulic ma inny wzór ułożony z kamiennych płytek, niektóre są wyślizgane setkami butów przez wieki tak, jak lodowisko - trzeba uważać chodząc.

Na średniowiecznym bruku śpią psy.

Miasto i okolice słynie z charakterystycznej ceramiki i sycylijskich lalek.

Widok z murów obronnych Erice.

Prawie 700 m.n.p.m. na skraju Cozzo Braduscia leży Palazzo Adriano założone w połowie XV w. przez Albańczyków szukających schronienia przed tureckimi najeźdźcami.

Palazzo Adriano. Tu powstał film nakręcony w 1990 r. przez sycylijskiego reżysera Giuseppe Tornatore, Cinema Paradiso. Jest to historia o tym, jak w małej wiosce na Sycylii wraz z pojawieniem się kina (Nuowo Cinema Paradiso) magia srebrnego ekranu kształtuje życie małego chłopca. W charakterze statystów wystąpiło wielu mieszkańców miasteczka, które wciąz wygląda jak dekoracja do filmy sprzed lat.

Główny i jedyny plac miasta, przy którym stoją dwa kościoły i kilka domów, a na środku placu fontanna - Piazza Umberto I - to miejsce spotkań mieszkańców.

Ten pan statystował w filmie Cinema Paradiso. Teraz obserwuje plac.

A to już mieszkańcy miasteczka (wsi?) Petralia Soprana. Zgromadzeni na głównym placyku omawiają ważne sprawy.

Jedna z wielu wąziutkich uliczek Soprany.

Pranie zgodnie koegzystuje z pomnikiem miejscowego bohatera.

Petralia Soprana to najwyżej położona miejscowość w górach Madonie, leży na wysokości 1147 m. Uliczki są strome i wąskie, jak w wielu sycylijskich miasteczkach.

Było to wyjątkowo ważne miasto greckie i fenickie, jedno z najważniejszych dostawców zboża w cesarstwie. Arabowie przemianowali Petralię na Batraliab, a za czasów normańskich stało się miasto potężną twierdzą. Później było własnością potężnego rodu Sopranów.

Miasto zachowało średniowieczny układ. Kościół Chiesa Madre pod wezwaniem św. Piotra i Pawła stoi na pięknym placu otoczonym podwójną kolumnadą z widokiem na Madonie.

Dziś miasto sprawia wrażenie sennego i prawie wyludnionego.

Jeden z placyków Petralii Soprany.

Dachy miasta.

Woreczki spuszczane są na sznurkach, by listonosz włożył w nie pocztę.

Jedna z wielu kamiennych rozet.

Sciacca, portowe miasto położone u stóp Monte San Cologero jest znana ze swych gorących źródeł (rzymskie Thermae Selinuntinae)

A to coś dla kolegów rowerzystów - wynalazek Leonarda na wystawie poświęconej dziełom genialnego Włocha.

W miasteczkach spotykamy też takie widoki.

Będę tęsknić do prowincjonalnej Sycylii.
Sycylia, Selinunt
Link 27.11.2010 :: 00:00 Komentuj (1)
Selinunt to przykład przenikania się kultury fenickiej i greckiej, a jednocześnie przykład najlepiej zachowanego stanowiska archeologicznego na całym obszarze Morza Śródziemnego.


Selinunt został założony w VII w.p.n.e. przez kolonistó z Megary Hyblai. Stał się szybko kwitnącym miastem handlowym i ważnym ośrodkiem kulturalnym. Zniszczony przez Kartagińczyków w 409 r.p.n. e został zapomniany i ponownie odkryty w XVI w.
W roku 408 p.n.e. flota kartagińska licząca 1700 transportowców w eskorcie 70 trójrzędowców (około 100 000 ludzi) popłynęła w kierunku Sycylii.
Po wylądowaniu, ruszając na Selinunt, Hannibal połączył się z wojskami
Segesty. Przystępując do szturmu Kartagińczycy zbudowali pod miastem
wieże oblężnicze .
Wojska Hannibala stosowały tarany,
ostrzeliwały też obrońców strzałami i kamieniami. Pomimo silnej obrony
atakujący wdarli się przez wyłom w murze do miasta, zostali jednak
odparci przez obrońców. Następnego dnia Kartagińczycy otoczyli
szczelniej miasto, dokonując kolejnego szturmu wypoczętymi siłami. Atak
przyniósł powodzenie, a obrońcy cofnęli się w głąb miasta, gdzie z
powodzeniem odpierali kolejne ataki. Po jakimś czasie Selinuntczykom
zabrakło amunicji - całe miasto wpadło w ręce Hannibala.
Wkraczający do Selinuntu Kartagińczycy urządzili rzeź mieszkańców,
plądrując całe miasto. Z 17000 mieszkańców do niewoli dostało się 5000,
a 2700 zbiegło do Akragas.

Świątynia (490-480 p.n.e.) poświęcona prawdopodobnie Herze lub Dionizosowi, uważa się ją za najwspanialszy przykład architektury doryckiej na Sycylii.

Świątynię tę zrekonstruowano w latach 60 XX w.

Wschodnie wzgórze - ruiny trzech świątyń, w starożytności obszar ten był otoczony murem.

Akropol. Był to główny ośrodek życia publicznego, skupiony wokół dwóch centralnych ulic, calość otaczał mur.


Po dawnych mieskańcach miasta pozostały tylko kamienie, które zasiedlają mali mieszkańcy.

W oddali widoczna zrekonstruowana świątynia poświęcona Herze.

Zachowała się ceramika i płaskorzeźby przedstawiające mieszkańców miasta.

Zegar, który przetrwał wieki i nadal odmierza czas, choć już nie dla dawnych mieszkańców Selinuntu, lecz teraz dla nas.
Sycylia, przyroda
Link 04.12.2010 :: 00:00 Komentuj (0)
Typowy sycylijski krajobraz to spalone słońcem wzgórza i wybrzeże.

Wybrzeża Sycylii są strome i poszarpane, szczególnie od strony Morza Tyrreńskiego i Morza Jońskiego jest wiele półwyspów, zatok, skalistych przylądków. Makia niegdyś porastała większość wyspy, dziś w dużej części ustąpiła miejsce uprawom i nieużytkom. Wyżej: makia charakterystyczna dla Sycylii Afrykańskiej.

Dzikie zimowity.

Paź królowej spotykany jest o wiele częściej, niż w naszej części Europy.

Podobny do jaśminu dziki krzew upojnie pachnący - moze to jakiś jesienny sycylijski jaśmin? ;)


Dziwaczek, czyli Mirabilis jalapa - pięknie pachnący kwiat, który wyszedł z ogródków i rozprzestrzenił się wszędzie, niemal cala Sycylia nocą pachnie waniliowo i słodko bella di notte.

Etna najczęściej tonie w chmurach i mgłach.

Czarne, wulkaniczne skały sprawiają ponure wrażenie, które potęguje wszechobecny zapach żużlu i dymu.

Na żużlu i wulkanicznych skałach kwitną kwiaty.

Nie znam ich nazw...


Etna żyje.

Ziemia drży, pęka - jesteśmy w strefie sejsmicznej.

Poniżej trwa ciepła jesień, kwitna fiołki alpejskie.

W okolicach Trapani, gdzie brzegi Sycylii obniżają się, zaczynają się słone bagna Mozia, gdzie żyją flamingi.

Flamingi spotyka się nawet w głębi wyspy, na Równinie Katańskiej, ale najwięcej ich jest u wybrzeży Morza Jońskiego.

Wszędzie pospolite są duże jaszczurki, podobne do naszych zwinek, lecz kilka razy przerastające je.

Chętnie mieszkają w palmach karlatkach, zwanych w miejscowym dialekcie scupazzu.
Palma karlatka jest typową rośliną zachodnich wybrzeży Morza Śródziemnego.

Jeżozwierze mieszkają w okolicy Scopello, w Zingaro.

Młode liski, mieszkańcy makii.

A w miastach, miasteczkach i wsiach spotykamy mnóstwo takich zwierzaków.

Mimo jesieni w kalendarzu, na Sycylii jest pełnia kwitnienia.


Jakiś gatunek dzwonków, których nie widziałam nigdzie poza Sycylią. Tam rosną wszędzie na skalistym podłożu.

Opuncje to przykład rośliny sprowadzonej z Ameryki i początkowo uprawianej w ogrodach, z czasem wyparła ona niektóre gatunki miejscowej flory.

Agawy są charakterystyczne dla wybrzezy Morza Śródziemnego.

Ogromne agawy doskonale się czują, współistniejąc z innymi roślinami suchych, jałowych ziem.

Jesienią masowo zakwitły dzikie, mocno i słodko pachnące narcyzy.


Pustynniki jak ogromne świece rozjaśniają makię.

Wielkie krzaki rozmarynu i dziki tymianek sprawiają, że rozgrzane powietrze pachnie odurzająco.

Wszędzie wspinają się wilce, doskonale sie czują na skałach i nieużytkach.

Kwitną wrzosy, bo to wrzesień - w porównaniu z naszymi kolosy.

Piękno przyrody Sycylii jest dyskretne i bez ostentacji, z daleka robi wrażenie skromnej i mało barwnej. Ale gdy przyjrzymy się bliżej, to wrażenie szybko minie :)
Sycylia, kuchnia
Link 12.12.2010 :: 00:00 Komentuj (2)
W sztuce kulinarnej Sycylii odnajdujemy wpływy kolejnych osadników.
Homer już zachwycał się bogactwem owoców, Normanowie przywieźli ze sobą zwyczaj peklowania ryb w soli, Hiszpanom Sycylia zawdzięcza pomidory i paprykę. Arabowie przywieźli migdały, szafran, trzcinę cukrową, oni też nauczyli mieszkańców wyspy faszerowania warzyw, słodko-kwaśnych sosów i robienia słodkich przysmaków.

W głębi lądu tradycyjne potrawy przygotowuje się z drobiu i mięsa, na rozległych górzystych terenach są doskonałe warunki do hodowli owiec i bydła. Mięso wieprzowe pochodzące z głębi wyspy ma smak pochodzący od owoców opuncji, którymi karmi się zwierzęta, a mięso jest obficie przyprawione ziołami, bujnie rosnącymi na tych terenach.

Wioski na północno-zachodnim wybrzeżu od wieków utrzymują się z połowu tuńczyków, a Mazaro del Vallo ma największą flotę do połowów głębinowych. Wody przybrzeżne są bardzo czyste, Sycylia słynie z doskonalych owoców morza.

Dojrzewają figi...

...i granaty. Sycylijskimi granatami i winoroślami zachwycał się już Homer w Odysei, ustami Odysa, który zadziwiony patrzył na:
...sad duży ciągnął się od brony,
Czteromorgowy, wkoło płotem ogrodzony,
Kędy drzewa wysokie i kwieciem okryte
Rodzą granaty, gruszki, jabłka smakowite,
Słodkie figi. Toż drzewa oliwne tam były,
Przez rok cały tak zimą, jak latem rodziły,
Bo w ciepławym zefirze, co tam wciąż powiewa,
Jeden owoc się kłuje, drugi już dojrzewa,
Jabłko idzie po jabłku, gruszkę gruszka spycha,
Figa figę, i owoc zawsze się uśmiécha.
Widać tam i winnicę, bujną w winogrona,
Część jej duża na upał słońca wystawiona,
Ażeby schły jagody; więc jedne w kosz biorą,
Drugie tłoczą. Wiośnianki dochodzą niesporo.
Tu kwiat ledwie, tam już się rumienią jagody.

Opuncje przywiezione przed wiekami z Nowego Świata i początkowo hodowane w ogrodach tak się rozpleniły, ze w niektórych rejonach wypierają rdzenną roślinność. Ich owoce są słodkie i soczyste, zwane "fica India" są pokryte klującymi drobnymi kolcami, których trudno się pozbyć, gdy wbiją się w dłonie lub usta. Z autopsji ;)

A to nieznane w Polsce owoce podobne do jarzębiny, wielkości średnich jabłek, cierpkie i aromatyczne. Robi się z nich konfitury, dżemy i sosy do mięsa.

Persymonki czyli kaki właśnie zaczynają dojrzewać w sadach.

A te owoce są z marcepanu. Specjalnością północno-zachodniej Sycylii są pyszne i dekoracyjne wyroby z masy migdałowej, te owoce pochodzą z cukierni w Erice.

Świeżo złowione krewetki, jeszcze ruszając się czekają na kupców.

Morskie węgorze i inne stwory czekają na kucharza.

Sztandarowe włoskie danie - makaron z sosem pomidorowym. Ten jedliśmy w Palazzo Adriano, miasteczku, gdzie powstał Cinema Paradiso.

Na polach złocą się hektary dojrzałych, słodkich, aromatycznych i nabrzmiałych sokiem melonów. Będą sprzedawane w miasteczkach w cenie 1 euro za wiadro.

Arancini to ryżowe smażone kulki - w sosie pomidorowo-krewetkowym, z dodatkiem oliwy.

Risotto z małżami i sardelami w sosie pomidorowym.

Godne polecenia są kalmary przyrządzane na tysiąc sposobów.

Barwena w słodko-kwaśnym sosie cebulowym (triaglie di scoglio)

W restauracjach możemy wybrać sobie rybkę, która zaopiekuje się kucharz.

Duszone bakłażany w gęstym sosie z kaparami, orzeszkami piniowymi i bazylią są jedną ze specjalności Sycylii Afrykańskiej.

Pora na deser.

Wszystko kusi, ale niestety, należy...

ograniczyć się tylko do kilku małych marcepanowych ciasteczek :)